Profil użytkownika steelman
W zasadzie film jest ładny, aktorzy grają dobrze, muzyka jest fajna, reżyser zrobił co trzeba i wszystko do siebie pasuje. Nic tylko oglądać. A jednak męczy mnie pytanie: po co?
To już wolę film o: węglu, starcu, kozie i drzewie.
Film doskonale pokazuje czym jest solidarność.
Fabuła jest tym bardziej fascynująca, że jest prawdziwa.
Bałem się, że będzie gorzej. Nie było. Być może dlatego, że nie czytałem jeszcze książki. Było popcornowo, w sam raz aby trzeci rok z rzędu przejść się między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem ze znajomymi do kina.
Plus za odważną i udaną próbę nakręcenia filmu w 48 fps. W 3D, które osobiście lubię (nie zawsze, nie wszędzie ale tu jest OK), przy dynamicznych scenach znacznie poprawia odbiór.
Za bardzo wysmakowany formalnie jak na moje plebejskie podniebienie. Poza tym postacie jak z wycinanki: Wanda - zła Żydo-komunistka, Ida - Żydówka dobra bo przechrzczona.
Nawet nie bolało. Można obejrzeć w piątunio.
No hablo Chino.
Film zrealizowany w bardzo interesującej konwencej, przywodzącej na myśl dziewiętnastowieczne powieści fantastyczno-naukowe i steam-punk. Nie powala ale bawi.
To nie tak, że jest to zły film, to jest całkiem dobry film. To nie tak, że Star Trek musi być dobry, cześć strartreków to kupa. To nie tak, że nie można nic zmieniać, Guy Ritchie zmienił i to było OK. A tutaj jakoś niezły film przygodowy, luźno bawiący się pierwotną konwencją pod marką Star Trek nie gra.
WAT? Nie ogarniam dalekowschodniej popkultury i nie rozumiem formy tego filmu (treść jak to treść, kryminał ot co). Porównanie do "Scott Pilgrim kontra świat", zaporoponowane przez Filmaster, wydaj mi się dość perwersyjne.
Odrobinę tendencyjny, jakby Michael Moore, tyle że bez choćby ćwierci jego dowcipu. Film właściwie nie odpowiada na postawione w nim pytania i słabo stara się wyjaścić prawdziwe przyczyny zaniechania produkcji elektrycznych samochodów osobowych na początku XXI w.
Jeden ciechan był niezbędny.
Reakcyjny paszkwil. Nie wiem (naprawdę) czy śmiać się czy płakać.
Nic dodać nic ująć. Jeśli wytrzyma próbę czasu to będzie 10. Więcej napisać nie mogę bo popsuję.
PS. Bardzo gejowski.
Współfilmasterzy ośmielili mnie swoimi docenami. Oprócz wymienionych przez nich zalet moją uwagę zwróciły kostiumy i dekoracje. Nieco nierówne, nieco chałupnicze ale prawdziwe ręcznie robione a nie rysowane na komputerze. To też tworzy klimat.
I seks, i przemoc też.
Bez fajerwerków... Wróć. Od fajerwerków się zaczyna. Dalej jest niesamowicie wciągająca historia trójki ludzi, których życie się nagle zmienia i dzięki tej zmianie mają szanse poradzić sobie z dręczącymi ich od lat problemami.
Prosto nakręcony, dobrze zagrany, niehollywoodzki film z Los Angeles.
- Ja ją gdzieś widziałem.
- Margarete!
MSPANC.
Czy lubicie tanie zabawy z waszym ciałem? Czy uważacie, że repertuar środków a.. wyrazu (po prostu) można ograniczyć do dwóch elementów? Czy chcielibyście poczuć to co czuł Alex DeLarge. Po trzykroć polecam wam ten film.
A punkty dostaje dwa bo trzy daję dobrym filmom.
Reżyseria do bani. Bo gdyby była dobra to by Nicolas Cage grał czymś więcej niż miną zbitego psa i miną bardzo mocno zbitego psa. Ładne zdjęcia niezły montaż. Przy odrobinie dobrej woli można wczuć się w klimat.
Lis kradnie. Lis nie kradnie. Lis kradnie. Lis się przeprowadza i żywi w supermarkecie. Jaki z tego morał?
Prawie bardzo dobry. Bardzo dobry na piątunio albo sobótkę